Podczas darszanu Śri Swamiego
Vishwanandy, który miał miejsce 22 lutego w Shree Peetha Nilaya,
dwie osoby zamieszkałe w aszramie opowiadały o swoich
doświadczeniach ze Swamim. Głównym tematem było, jak zauważyć
miłość w Guru, we wszystkim co robi, a dokładniej gdy za coś
gani. Poniżej można zapoznać się z jedną z tych wypowiedzi.
Śri Swami Vishwananda powiedział
kilka razy „Miłość Boga jest obecna w waszych sercach zawsze,
ale coś co ją przykrywa to kurz arogancji, dumy i ego. Wszystko to
przykrywa światło Boga”. (Just Love 2, str. 42)
22 lutego około 500 osób przybyło
spotkać Śri Swamiego Vishwanandę w Shree Peetha Nilaya i aby
otrzymać indywidualny darszan.
Podczas ponad sześć godzin Śri Swami
Vishwananda siedział na fotelu wylewając Boską Miłość na
każdego z osobna i na wszystkich razem obecnych w darszanowym holu.
Tylko zrealizowany Guru może pomóc
wykroczyć ponad arogancję, dumę i ego oraz rozwinąć prawdziwą
pokorę. W lutym Swamidźi wysłał nam kilka wiadomości poprzez
Tweetera, przypominając tę wspaniałą prawdę:
„Życie staje się proste, kiedy
kultywuje się pokorę, rozróżnianie oraz przyjazne podejście do
każdego, wtedy jest mniej ego, dumy, arogancji itd ...”
„Z pomocą Guru On czyni
wszystko łatwym dla ucznia, idzie On gładko i spokojnie swoją
ścieżką, bo Guru bierze na siebie większą część.”
„Wielcy zdali sobie sprawę z
tego, że kłaniając się Guru stają się pokorni, łagodni, a ego
znika z ich umysłów podczas gdy serce odczuwa czystą błogość.”
„Kiedy Guru cię zgani, powinieneś
odczuwać wielkie szczęście, oznacza to, że uważa, że jesteś Mu
bliski i bardzo dba o ciebie i twoje urzeczywistnienie.”
Doświadczenie:
Kilka lat temu,
kiedy zadecydowałem oddać się guru, wziąłem kokos i przyniosłem
go na interwiev z Gurudźim (Śri SwamimVishwanandą).
Kiedy
szedłem w kierunku świątyni, w której odbywały się interwiev z
Gurudźim po drodze spotkałem Ruchitę, która zapytała; „Co
robisz?” Odpowiedziałem: „Idę na interwiev z
Gurudźim i chcę oddać mu swoje życie.” Zapytała wtedy: „A co z kokosem?” Powiedziałem: „Nic nie wiesz! Kokos
symbolizuje ego i kiedy idziesz do mistrza przynosisz mu kokos, żeby
pokazać, że dajesz Mu swoje ego. I powiem Mu, że chcę, żeby
zniszczył moje ego!”.
Popatrzyła na mnie i powiedziała:
„Dlaczego? Zniszczyć ego? Czy wiesz, o co prosisz? Ja bym
poprosiła, czy mógłby rozpuścić moje ego w miłości?”
Pomyślałem: „Hmm, tak, to brzmi
dobrze!”. Efekt ten sam, ale brzmi łagodniej i wydaje się, że
będzie szło łatwiej. Kiedy pokazałem Gurudźiemu kokos, popatrzył
na mnie i zapytał: „Co to jest?”. Odpowiedziałem: „Gurudźi,
chciałbym żebyś rozpuścił moje ego w miłości”. Wziął kokos
i go przyjął. Pomyślałem: „Cool! Będę miał proste życie, bo
wszystko co On zrobi to będzie tylko miłością. Nie będzie
niczego niszczył, będzie łatwo i przyjemnie. Zastanawiałem się
jednak jak właściwie to zrobi, jak rozpuści ego w miłości.
Jako że kokos został przyjęty,
to pomyślałem, że On ma swoje sposoby. Chciałbym wam opowiedzieć
dwie historie obrazujące to, jak mistrzowie potrafią zniszczyć ego
miłością.
Św. Parteniusz z Chios był wielkim
świętym na wyspie Chios. Miał ucznia, który kiedyś był
żeglarzem.
Uczeń ten był nieprzyjemną osobą,
dość brutalną, kiedy zadecydował oddać swoje życie guru czyli
św. Parteniuszowi. Na początku miał dużą motywację, ale wkrótce
się ona ulotniła. Wszyscy to znamy. Na początku wszystko super,
ale im bardziej coś staje się rutyną jest również coraz
trudniejsze.
Mocno się denerwował, kiedy Św.
Parteniusz dawał mu wskazówki albo go ganił. Miał tak wybuchowy
charakter, że stracił panowanie nad sobą i uderzył św.
Parteniusza w twarz. Święty był już stary i upadł bez
przytomności na ziemię. Jak to się stało, to uczeń z poczucia
winy i wstydu uciekł.
Kiedy św. Parteniusz wrócił do
siebie, pierwszą rzeczą jaką zrobił były poszukiwania ucznia,
który go uderzył. Wyszedł szukając go wszędzie po wyspie i kiedy
go znalazł, uczeń ten zaczął przed nim uciekać. Święty
Parteniusz zaczął go gonić wołając: „Proszę zatrzymaj się,
zatrzymaj! Nie uciekaj”.
Święty Parteniusz upadł na kolana i
błagał go: „Proszę wróć do klasztoru! Wybacz mi! Wróć ze mną
do klasztoru i zostań tam!” Bardzo to poruszyło tego wielbiciela,
tak że cały gniew i frustracja zamieniły się w wyrzuty sumienia.
Wrócił do klasztoru i dzięki łasce mistrza, znów poczuł miłość
do Boga oraz entuzjazm dla swojej ścieżki. Służył tak przez
kilka dni i zmarł.
Oczywiście św. Parteniusz wiedział,
że uczeń wkrótce umrze, ponieważ taka zniewaga mistrza nie
pozostaje bez konsekwencji. Ale dzięki łasce zostało mu to
wybaczone, miał miłość nauczyciela i kiedy zmarł, został
uratowany, powiedzmy, że od piekła. Dotarł do Królestwa Bożego
dzięki modlitwom świętego.
Jest też taka ciekawa historia w
hinduizmie, kiedy wszyscy ryszi zebrali się na jagnę (palenie
świętego ognia) i zastanawiali się: „Kto jest najbardziej godny
tego, żeby być przez nas wielbionym?”
Mędrzec Bhrigu
odezwał się: „Ja spróbuję ustalić kto jest najbardziej godny
naszego uwielbienia."
Najpierw udał się na lokę Pana
Brahmy. Jego celem było sprowokować Brahmę, swojego własnego
ojca, który natychmiast wpadł w gniew. Bhrigu przeklął więc
Brahmę mówiąc, że nie będzie nigdy wielbiony na ziemi. I
faktycznie na całym świecie jest tylko jedna świątynia Brahmy.
Rozgniewany mędrzec udał się na lokę Pana Śiwy, na
Kajlasz. A że Śiwa był zajęty i spędzał wyjątkowy czas z
Parwati, Bhrigu nie został przyjęty. Bhrigu bardzo się rozgniewał
i powiedział, że Śiwa będzie wielbiony tylko pod postacią
lingamu, nigdy w swoim prawdziwym aspekcie i Śiwa również
zaakceptował tę klątwę.
Potem udał się na Wajkuntę, lokę
Pana Wisznu. Kiedy tam przybył, zobaczył Mahawisznu spoczywającego
na adiszeszy i nikt nie powitał wielkiego mędrca. Mędrzec, który
był bardzo dumny z siebie i swoich osiągnięć pomyślał: „Co
jest? Ja tu jestem! Masz mnie uhonorować!” W tradycji hinduskiej,
kiedy mędrzec gdzieś przychodzi, ludzie muszą go honorować. A on
nie został nawet zauważony, to była zniewaga.
Co zrobił Bhrigu? Wpadł w taką
furię, że podszedł do Mahawisznu i kopnął Go w klatkę piersiową
swoją stopą. A jak zareagował Mahawisznu? Zamiast na niego
krzyczeć powiedział: „O wielki mędrcze, tak bardzo przepraszam,
nie zauważyłem, że tu jesteś! Chciałbym cię przeprosić, że
cię należycie nie powitałem! O mój Boże, musiałeś nawet kopnąć
moją twardą klatkę piersiową swoją miękką stopą.
Prawdopodobnie zraniłeś się. Chodź!”
I pochylił się do
mędrca ze słowami: „Pozwól mi zobaczyć swoją stopę!” I
zaczął masować stopę mędrca. I mędrzec na początku myślał:
„Tak, zgadza się! Powinieneś mnie przeprosić!”. Ale kiedy
zobaczył, że sam Pan klęczy przed nim i masuje jego stopę, dając
mu swoją miłość, coś zmieniło się w sercu Bhrigu. Poczuł tę
miłość, która pochodzi od Boga i pożałował swoich czynów i
zaczął płakać. W końcu upadł do stóp Mahawisznu.
Są to dwie historie z dwóch różnych
tradycji, które pokazują jak Bóg i guru łamią ego w bardzo
prosty sposób miłością.
Ile razy Gurudźi powiedział do mnie
coś, czego nie chciałem usłyszeć? Ile razy mnie zganił? Ile razy
was zganił? Ile razy powiedział wam coś, czego nie chcieliście
usłyszeć? Przyszliście z pytaniem, na które już mieliście
odpowiedź. A On mówił wam coś innego, coś czego nie chcieliście
usłyszeć i wtedy pojawia się gniew. Przyciska guziki, o których
wie bardzo dobrze, gdzie się znajdują.
Jak często umacniałem ten gniew, tę
frustrację i wchodziłem w to głębiej tak, że w myślach
krytykowałem jego czyny, jego słowa? Jak często to przytrafiało
się wam?
Czy te myśli nie są pośrednio takimi
uderzeniami w twarz guru, który nie pragnie niczego innego jak
przebudzenia miłości w was? Tak jak to uczynił wielbiciel
Parteniusza.
Ile razy poczuliście się ignorowani?
Jak to jest poczuć się ignorowanym? Co dzieje się wtedy w środku?
Jak często popadałem w zazdrość, która się wtedy budzi i
plotkowałem. Zaczynamy oceniać innych i myślimy: „Dlaczego on?
Dlaczego ona, a nie ja? Nawet na mnie nie spojrzał. Tamta osoba ma
tak wiele...”
Czy nie przytrafiło się to
każdemu z nas albo większości, a przynajmniej tym, którzy Go
znają i pragną Jego miłości? Czy to nie wytworzyło zazdrości i
negatywności w was w środku? Mogę mówić tylko za siebie. To
ciągle się powtarza i jest mi bardzo smutno z tego powodu, ponieważ
wtedy w jakiś sposób kopię Jego nauki moimi stopami, a miłość
jest wszystkim czym On jest i co daje.
Kiedy zdamy sobie sprawę z
tego, że wszystko co On robi, wszystko czym On jest, wszystko co
przytrafia się nam w naszych życiach jest tylko dla naszego dobra?
Kiedy przestaniemy uderzać i kopać Go? Kiedy staniemy się tą
czystą miłością, którą On jest, a którą chce żebyśmy i my
się stali?
Modlę się, żeby stało się tak jak
najprędzej i modlę się o to, żebyśmy z Jego łaską wszyscy osiągnęli
tę wieczną miłość do Niego i do Boga i żebyśmy mogli
kompletnie oddać się Jego Lotosowym Stopom. W ten sposób widzę
coraz bardziej i bardziej jak w miłości rozpuszcza się moje
ego.
- Pramod, Shree Peetha Nilaya.
0 komentarze :
Prześlij komentarz