Paramahamsa Sri Swami Vishwananda – duchowy nauczyciel urodzony na Mauritiusie. Od najmłodszych lat zafascynowany Bogiem i duchowością. W młodym wieku urzeczywistnił boskość w sobie i zrozumiał cel swojego istnienia. Przybywają do niego tłumy prosząc o błogosławieństwo i radę.
Swami podróżuje po całym świecie błogosławiąc ludzi, podnosząc na duchu, przypominając o celu życia jakim jest miłość Boga i bliźniego.
Ten blog przedstawia historie związane ze Swamim, Jego nauki oraz bieżące wydarzenia.
Bhakti Marga
ROZKWIT SERCA
Zapraszamy na stronę książki "Rozkwit Serca" - kliknij w obrazek
Kilka dni temu
przytrafił mi się zupełnie niesamowity uśmiech szczęścia -
wzięłam udział w obchodach Śiwaratri w Shree Peetha Nilaya.
Przybyłam z USA, a Swamiego spotkałam po raz pierwszy kilka
miesięcy temu. Wszystko było dla mnie dość nowe. Sądziłam, że
Śiwaratri to zwyczajne wydarzenie, a okazało się być całonocnym
niezapomnianym doświadczeniem.
W tym miejscu muszę przyznać, że zawsze trochę mnie przerażał
wizerunek Śiwy, jakkolwiek wiedziałam tylko, że był ciemno
niebieski, miał owinięte węże wokoło szyi, siedział tam, bez
ruchu, na skórze zwierzęcia i niszczył różne rzeczy. To z
pewnością dosyć ograniczone wyobrażenie. Co ciekawe moim duchowym
imieniem jest Gauri (żona Śiwy), a duchowym imieniem mojego męża
jest Śankar (dobroczynny aspekt Śiwy). Z związku z tym wydarzenie
to potencjalnie niosło wiele osobistych odniesień, pomimo tego,
moja wiedza na ten temat była zawstydzająco niewielka.
Czując, że powinnam się dowiedzieć więcej o naszych
imiennikach, dzięki mądrości kilku mieszkańców aśramu w
Springen, zdecydowałam się zdobyć trochę podstawowych informacji
nie czekając, aż Swami będzie mi wszystko wyjaśniał (jako, że
jest znany z tego, że mówi rzeczy w rodzaju: „ ...ale mówiłem
wam o tym ostatnio, więc nie będę się powtarzał...” ). Aby nie
być pozbawioną ważnych informacji zajrzałam do Just Love 3
Swamiego po to, aby lepiej
zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Jest tam kilka rozdziałów
poświęconych Śiwaratri, a Swami w nich szczegółowo wyjaśnia
znaczenie i symbolikę każdego etapu uroczystości.
Dowiedziałam się, że Śiwaratri jest poświęcone aspektowi
Boga odpowiedzialnemu za transformację. Większość ludzi myśli,
że Śiwa to ten, który niszczy (trójca Brahma - stwórca, Wisznu -
podtrzymujący, Śiwa - niszczący). Zrozumiałam pewien sekret,
który kryje on w sobie. Nie jest odpowiedzialny tylko za „koniec”,
ale to tylko dzięki niemu jest możliwy nowy początek. Jest
odpowiedzialny za transformację i dlatego jest życzliwy, szczodry,
zawsze daje.
Dowiedziałam się również, że celem poświęcania całego dnia
Śiwie i rozmyślaniu o nim jest to, aby mógł mieć miejsce w nas
proces transformacji. A wszystko po to, żeby poddać nasze umysły i
rozpuścić ego.
Święto miało trwać całą noc aż do pierwszych promieni
słońca następnego ranka. Żeby otrzymać możliwie najlepszy
rezultat, należało nie spać i wziąć udział w porannych
modlitwach o 5 rano oraz we wszystkich czterech ofiarach do lingamu
Śiwy, które rozpoczynały się w regularnych odstępach o godzinie
18, 21 o północy i o 3 nad ranem. A jeśli ktoś nie mógł, to nie
ma się czym martwić, otrzymasz korzyść zgodnie z tym na ile
MOGŁEŚ wziąć udział. (Podczas całej wizyty tutaj, nie byłam w
stanie nie pójść spać po godzinie 10 wieczorem. I doszłam do
wniosku, że nie mam szans wytrzymać. I tutaj znów z pomocą
przyszła mieszkanka aśramu i zapewniła mnie, że Swami mi pomoże.
Doszłam do wniosku, że oznacza to nieprzerwane spożycie kawy i
ciastek, i innych rzeczy. Jak mało wiedziałam ...)
Dzień rozpoczął się wcześnie, ale naprawdę wcześnie, bo o
3:30, przynajmniej dla mnie, wstałam, żeby przygotować się do
pierwszej ceremonii czyli jagny, która rozpoczynała się o
godzinie 5.
Dzień upływał na oczekiwaniu na to, co będzie się działo
tego wieczora. Od samego początku od 18 wszystkie ceremonie były
interesujące i wnoszące zrozumienie: niemal nieustanne śpiewanie
imion Śiwy i pieśni pochwalnych: godziny pudźy, jagni i
abhiszekamów; widzieliśmy Swamiego przewodzącego ceremoniom,
prowadzącego śpiew; jedliśmy prasad po każdym ofiarowaniu,
przemieszczając się z dużej świątyni falami z wielbicielami z
całego świata; a co najważniejsze ofiarowaliśmy lingamowi Śiwy -
samemu Śiwie, który był umieszczony na samym przedzie
pomieszczenia, w sposób świadomy, nasze ego i nasz ograniczony
umysł, prosząc o oczyszczenie z naszych ograniczeń.
Podczas
trwania nocy odczuwałam coraz bardziej i bardziej, że staję się
... jakby „elastyczna”, to jedyne słowo jakie mi przychodzi do
głowy. Czułam się coraz mniej skrępowana, moje zwykłe reakcje na
wszystko, co działo się wokoło, nagle znajdowały nowe opcje.
Stałam się również bardzo świadoma moich osądów na temat
innych ludzi, poczułam jak te osądy stawały się trucizną we mnie
(czy to zbieg okoliczności, że Śiwa wypił truciznę, żeby
uratować świat?). Rytm modlitw, śpiewanie bhadźanów, ofiary dla
Śiwy szczęśliwie zdawały się mieć efekt oczyszczający, który
za każdym razem stawał się coraz głębszy.
Mieszkańcy aśramu w Springen oraz goście, którzy zajmowali się
sewą, wykonywali wspaniałą pracę. Jak te ilości prasadu
nieustannie się pojawiały?
Jak i kiedy wszystko było na nowo przygotowane do następnej
ceremonii? Jak to możliwe, że pomimo setek osób,
przemieszczających się przez pomieszczenia aśramowe przez całą
noc było tak czysto? Za kulisami mieszkańcy pracowali szczęśliwie
służąc Bogu w jego ziemskich czynnościach, z oddaniem stojąc z
tyłu pomieszczenia tak, aby goście mogli zająć jak najlepsze
miejsca (Byłam pod wielkim wrażeniem i jestem ogromnie wdzięczna.
Ale tutaj nie można nikogo skomplementować, żeby nie usłyszeć
natychmiastowej odpowiedzi odwołującej się do łaski
Swamiego).
Kiedy zaczęło świtać, okazało się, że
mi się udało. I teraz kiedy o tym myślę, dochodzę do wniosku, że
to było łatwe. Więc to mieli na myśli mówiąc, że Swami mi
pomoże! W naturalny bezwysiłkowy sposób energia płynęła przez
całą noc i dała najlepszy możliwy rezultat. Czułam się lekko i
inaczej. Jakby coś się przesunęło, ale było to tak głęboko, że
nic nie można było zauważyć na powierzchni, przynajmniej jeszcze
nie ... jednak czułam w mnie coś nowego.
Śankar i ja
poszliśmy spać o 7:30 razem z porannym światłem wpadającym przez
okna i zupełnie nowym uznaniem dla Śiwy w naszych sercach.
Dziękujemy tobie Shree Peetha Nilaya oraz jesteśmy oczywiście
nieskończenie wdzięczni naszemu ukochanemu Gurudźiemu.
-
Gauri (wielbicielka z USA)
Ten post - przepiękna relacja z Maha Śiwaratri - to nasz 1000 post na tym blogu. Niech łaska Swamiego nas prowadzi przez kolejne tysiące.
1 komentarze :
Bardzo piękna relacja <3
Prześlij komentarz