niedziela, 25 stycznia 2015

Pielgrzymka do połudnowych Indii (cz. 9) - podróż do Mysore


To już dziewiąta relacja z pielgrzymki do Indii, jaką odbyła grupa pielgrzymów pod przewodnictwem Śri Swamiego Vishwanandy w grudniu 2014r. Relację z każdy dzień pielgrzymki napisał inny uczestnik:

Rozpoczął się mglisty i chłodny poranek w górach Ooty. Po śniadaniu wyruszyliśmy w 150 kilometrową podróż do Mysore, krainy drzewa sandałowego. Pomimo że podróż odczuwaliśmy jako długą, trasa była raczej widokowa: zjazd z gór poprzez wijące się indyjskie drogi.

Po około dwóch godzinach podróży przejechaliśmy pod bramą oznajmiającą: „Rezerwat tygrysów w Bandipur”. Nasze oczekiwanie wzrosło i wszystkie oczy były skierowane w stronę lasu, wszyscy mieliśmy nadzieję zobaczyć jakieś egzotyczne zwierzęta.


„Małpa!” krzyknął ktoś ze środka autobusu, zwolniliśmy na tyle, aby zrobić kilka ładnych zdjęć naszymi komórkami, ludzie mówili o Hanumanie i znowu przyśpieszyliśmy w poszukiwaniu tygrysa! Przejechaliśmy następnych kilka kilometrów i następny okrzyk rozległ się w autobusie: „Słoń!”. Zatrzymaliśmy się znowu i była mowa o tym, aby wysiąść z autobusu, aby podejść bliżej i zrobić lepsze zdjęcie. Ale w końcu zdecydowaliśmy tego nie robić, ze względu na bliskie zagrożenie tygrysów! Koła autobusu zaczęły się kręcić; znowu posuwaliśmy się do przodu. Widzieliśmy jeszcze kilka słoni i jeleni, ale opuszczaliśmy rezerwat bez widoku na żadnego tygrysa ...


Zostaliśmy zaproszeni na lunch do domu matki jednej z wielbicielek. Przyjęli nas z otwartymi ramionami i natychmiast po przybyciu Gurudźiego został wykonany abhiszekam na Jego stopach i podarowano Mu girlandy z kwiatów.



Na obiad zjedliśmy kilka niesamowitych dań indyjskich, używając jako sztućców naszych rąk i liści bananowych jako talerzy. Kiedy nadszedł czas, aby odjechać i udać się w podróż do następnej świątyni, wszystkie kobiety zostały obdarowane pięknie haftowanymi szalami, które Swami pobłogosławił przed ich wręczeniem.


Zorganizowano dla nas specjalną pudźę w słynnej świątyni Śri Ćamundeśwari na szycie wzgórza z widokiem na Mysore.


Podczas podróży do świątyni rozeszła się wiadomość, że ludzie z Zachodu nie będą mogli wejść do świątyni. Kiedy przybyliśmy jakoś ta zasada została nagięta i kiedy pokazaliśmy się w świątyni, to nie tylko pozwolono nam do niej wejść, ale potraktowano nas jak VIP-ów! Zostaliśmy wprowadzeni od razu na przód kolejki i powiedziano nam, żebyśmy poczekali, dopóki odbędzie się pudźa na murti Ćamundy. Później musieliśmy uważać na liczne małpy, które wspinały się po świątyni i gotowe były spaść w każdej chwili!

Jaskinia obok świątyni Ćamundeśwari

Po spędzeniu dość długiego czasu w świątyni, udaliśmy się do jaskini, gdzie jak się głosi, przebywał święty żyjący ponad 350 lat. Swami powiedział nam, kiedy weszliśmy do jaskini, że to jak wejście w całkiem inny wszechświat. Zeszliśmy w dół wzgórza i zaraz na zewnątrz jaskini świętego leżał olbrzymi Nandi. Kiedy weszliśmy przez małe, wąskie wejście do jaskini, wszyscy zauważyli, że jest tam silna energia i bardzo wysoka wibracja, niektórzy z nas tam zostali, aby wchłonąć wszystkie dobre wibracje.

Nandi, wahana czy pojazd Pana Śiwy.



Kiedy wyszliśmy ze świątyni na duży plac, który przemienił się w jarmark, zostaliśmy zaatakowani przez sprzedawców, próbujących namówić nas do kupna wszystkiego: od małych, drewnianych murti Ganeśy po obrazy bóstw. „Nie” to nie jest słowo, jakie posiadają w swoim słownictwie, i im bardziej staraliśmy się ich uniknąć, tym bardziej namawiali nas do kupna jakiegoś towaru.

Kontynuując naszą podróż, mieliśmy w planie odwiedzić jeszcze dwa aszramy przed udaniem się z powrotem do hotelu. W pierwszym aszramie, ludzie z zachodu znowu nie mieli pozwolenia na wejście, ale tak jak wcześniej, po rozmowie Swamiego z kilkoma osobami i po zadziałaniu Jego magii, dali nam „Okay”, aby wejść do aszramu Nanjunanandy. Pochodziliśmy trochę wkoło i otrzymaliśmy darszan w miejscu, gdzie wielki święty wszedł w mahasamadhi. W mgnieniu oka opuściliśmy ten aszram i znaleźliśmy się w następnym.

Śri Ganapathy Saććidananda

Naszym ostatnim przystankiem w tym dniu był aszram Śri Ganapathy Saććidanandy, który dostarczył nieoczekiwanej, cennej chwili. Na szczycie pierwszej świątyni zobaczyliśmy olbrzymie murti Hanumana, które od razu zostało zestawione z pomarańczowym ubiorem Swamiego. Gurudew otrzymał gorące powitanie ze strony rezydentów aszramu, którzy podarowali Mu pomarańczowy szal, uzupełniony girlandą z kwiatów. Powstał cudowny nastrój i święte miejsce w świątyni stało się radosną chwilą z bhadźanami. Śpiewanie było zaraźliwe i daliśmy się wciągnąć w głębokie dźwięki boskich imion.

Pomimo że na początku tylko śpiewała nasza grupa, wibracje bhadźanów szybko przyciągnęły tłum uczniów chętnych, aby dołączyć do śpiewu z nami.
Żyliśmy i czuliśmy nabożną energię razem i w tym momencie sala rozbrzmiewała łączącą siłą bhakti (oddania). Jak pszczoły do miodu, grupa młodych wielbicieli przybyła, aby pokazać ich miłość i uznanie przebywania w obecności Gurudewa.
Kiedy zeszliśmy ze sceny, ta czarująca grupa studentów otoczyła Swamidźiego kłaniając się do Jego stóp, prosząc o zdjęcia i wyrażając swoją miłość, i radość wokół Niego.

Gurudźi następnie został zaproszony, żeby wejść do środka i pomóc w przygotowaniu arati. Zasłony się zamknęły i chociaż nie widzieliśmy więcej Swamidźiego, ciągle jeszcze wibrowaliśmy od bhadźanów, które właśnie miały miejsce. Ceremonia dobiegła końca i nadszedł czas naszego powrotu do hotelu.
Po następnym spędzonym dniu, otoczeni boską energią, którą ofiarował nam Swamidźi, nasze serca były całkowicie spełnione.

Dziękuję wszystkim za to doświadczenie życia.

0 komentarze :