piątek, 28 listopada 2014

Siedem dni Nieba!


Śri Swami Vishwananda z wizytą w Bellingham Waszyngton, USA

Po miesiącach planowania, przygotowań marzenie spełniło się o północy we wtorek 28 października. Wtedy to, po sześcioletniej przerwie, mała grupa wielbicieli z Bellingham w Waszyngtonie powitała Gurudźiego.


Był On witany wielkimi uśmiechami, falami entuzjazmu oraz śpiewem Om Namo Narajenaje. Następnie został przewieziony do domu Varahi i Kailasha, żeby spędzić tam przepiękny pełen świętowania tydzień.

Jabłonka przy świątyni zakwitła tuż przed przyjazdem Swamiego – na długo przed sezonem!

Kiedyś miejscowy wielbiciel powiedział: „To jest cudowne doświadczenie, gdy widzi się guru po raz pierwszy. Kiedy nasze oczy się spotkały na lotnisku wiedziałem, że moje serce nie będzie nigdy takie jak wcześniej. Przemienił mnie, otworzył moje serce jak różę, płatek po płatku”.

We wtorek, 180 osób wzięło udział w trzy i pół godzinnym satsangu oraz niespodziewanym darszanie.


Niemal połowa obecnych była z miasta, reszta przybyła z tak odległych miejsc jak Niemcy, Nowa Anglia, Meksyk, Floryda, Hawaje, Kalifornia czy Kanada. Swami mówił nade wszystko o miłości jako najpotężniejszej sile we wszechświecie i obrazowo przedstawił, że większe znaczenie ma skupianie się na połączeniu z Bogiem i na dobroci niż na ocenianiu innych. Uczestnicy relacjonowali jak bardzo głęboko byli poruszeni, oraz że wydarzyło się w nich coś bardzo ważnego.


Miejscowi wielbiciele zostali pobłogosławieni wielką dawką miłości, jedności i pokoju, a goście z bliska i daleka przybyli, aby razem wesprzeć wszystkie wydarzenia datkami, zakupami, gotując, wykonując dekoracje, girlandy, ustawiając wszystko i sprzątając przed i po. Nowy wielbiciel stwierdził, że „światło miłości jakim emanował Gurudźi wzmocniło i ożywiło społeczność w taki sposób, że było to widoczne i namacalne” i dalej zauważył, że „stworzył taką obecność otwartego serca w każdej osobie, że z pewnością ona tam pozostanie i będzie wzrastać”.

ostatnie zdjęcie: Swamidźi pod koniec darszanu dał urodzinowe błogosławieństwo trzem wielbicielom

W sobotę odbyła się inauguracja świątyni Shrinivas, czyli „domu Lakszmi”. Przepiękne murti Lakszmi i Narajany dostały imię Dinabandu, imię to oznacza “przyjaciel ubogich”.
Murti gotowe do zainstalowania

odcisk stóp Gurudźiego

Na ceremonie składały się guru pudźa do Swamidźiego, kalasz pudźa, homa, abiszekam oraz darszan ożywionych i zainstalowanych Bóstw.

Karan, który pochodzi z Bellingham, a teraz mieszka w SPN w aśramie, krótko opowiada o swoich przeżyciach z Niemiec


guru pudźa i pada abiszekam


Po guru pudźy Śri Swami Vishwananda wyjaśnił obecnym ludziom znaczenie imion Bóstw i to jak łaska Pana jest zawsze obecna – tak aby ludzie, którzy są ubodzy w duchowość byli zawsze uskrzydlani i wspierani poprzez Boga działającego w ich życiu. 


To było prawdziwie niezwykłe, być świadkiem wyraźnej transformacji kamienia w wibrujące życiem twarze i energię murti. Zdawały się one przybrać odrębne osobowości. 


Następnego dnia Lakszmi rzuciła różę, która była „dzwonkiem” w jej girlandzie pudźarinowi, który wykonywał poranną pudźę, później tego samego dnia jedna z róż cudownym sposobem przemieściła się i uformowała nowy „dzwonek” w girlandzie Dewi! A kilka dni później, oboje Ona i Narajana zaczęli manifestować olej z oczu i twarzy!


Gurudźi miał wyjechać według planu w niedzielę rano, ale zrobił nam wszystkim niespodziankę i przedłużył swój pobyt o następne trzy dni. Wielbiciele, którzy zostali pobłogosławieni tymi dodatkowymi dniami, zostali przepełnieni wieloma cennymi chwilami, które będą żyły w naszych sercach przez lata.

Swami przygotował specjalne danie pochodzące z Mauritiusa dla wszystkich wielbicieli


grał w grę Bhakti Memo


Springen łaczy się z Bellingham, ażeby zobaczyć co u Swamiego

Satsang o Krysznie i Sudamie

Swami sprawił nam zaszczyt improwizowanymi satsangami, na temat Guru Gity i drugi, który spowodował, że łzy poleciały nam z oczu, o Sudamie i Krysznie. Spędziliśmy całe godziny aż do nocy śpiewając razem bhadźany, tańcząc i opowiadając sobie nawzajem osobiste historie. A jednym z ulubionych momentów były kameralne obiady, kiedy to Gurudźi gotował dla nas.


Swami był niesamowicie dostępny i sprawił tak wiele cudów podczas swojej wizyty. Pomimo tego, że dni są krótsze, bo zbliża się zima, doświadczyliśmy więcej światła niż zwykle. Chaos i ciemność Kali Jugi świata zewnętrznego zniknęły, kiedy On pobłogosławił nas luksusem łatwiejszego postrzegania światła Boga. Wielu z nas nie miało doświadczenia w przebywaniu w bliskiej relacji z guru, a On był wielkoduszny i cierpliwy mimo naszej naiwności, po prostu uśmiechał się, potrząsał głową tak, jakby rozmawiał z małymi dziećmi. Zostaliśmy tak bardzo pobłogosławieni i na zawsze odmienieni dzięki Jego kochającej obecności, dzięki szczodremu darowi jakim jest Jego czas, mądrość i łaska.

Historii jest wiele, tutaj przedstawiamy kilka refleksji z naszego niezwykłego tygodnia z Gurudźim. Ci, którzy mają oczy do patrzenia i uszy do słuchania otrzymali nowy wgląd w to, jak być w relacji z Bogiem, ze Swamim jako guru i wzajemnie. Pewien młody człowiek był pod takim wrażeniem siły prostych prawd Gurudźiego, pomogło mu to przestać nadmiernie analizować i komplikować, poczuł, że może po prostu być w „teraz”. Gość z Ohio był najbardziej poruszony refleksją Swamidźiego: „pomimo że Stany Zjednoczone posiadają wszelkie dobra materialne, jesteśmy duchowymi bankrutami i jeśli chcemy nadać naszemu życiu znaczenie i doświadczać pokoju, to pomoże nam poświęcenie swojego życia Bogu i służba ludzkości”. Kilka nowych osób przybyło na pierwszą sesję kręgu śpiewania OM w nowo otwartej świątyni. Ci którzy brali w niej udział zauważyli, że był to najmocniejszy śpiew jakiego doświadczyli. Nasza miejscowa sanga (grupa) jest podekscytowana i jeszcze mocniej postanowiła dzielić się naukami Swamiego i dawać w nadchodzących latach naszej większej społeczności jeszcze więcej miłości, jedności i cierpliwości.

Swamidźi poprosił, żeby umieścić figurę Św. Franciszka na drzewie, tuż obok świątyni

Gotowy do umocowania na stałe

Swami powiedział, że jego sposób patrzenia na osoby z Ameryki zmienił się po wizycie w Bellingham. Na prawdę podobało mu się, jak wszyscy razem przybyli na te wydarzenia oraz sposób w jaki reagowali na Jego satsangi. Jest naszą najszczerszą nadzieją, że z naszą nową świątynią, naszym oddaniem i większym zrozumieniem naszej misji, Gurudźi będzie chętnie i często wracał do Stanów Zjednoczonych.

Dźej Gurudew!



0 komentarze :