Paartha
pisze:
Sobota,
31 maja.
Następnego
dnia wyjechaliśmy około południa, ponieważ rano Swami udzielił
wywiadu filmowcowi, który realizuje dokument na temat Bhakti.
Podczas podróży Swami opowiedział nam opowieść o Pandawach na
wygnaniu:
„Podczas
ostatniego roku zesłania Pandawowie musieli być nierozpoznawalni,
kiedy byli na wygnaniu. Dlaczego byli na wygnaniu? Bo przegrali w
grze w kości. W tym czasie stracili oni również całą swój
majątek, wszystko. Oczywiście Draupadi była jednakowo zła na jej
mężów, bo nie mogli jej oni ochronić. Było to wtedy, kiedy
Kaurawowie próbowali zedrzeć z niej ubranie i w tym momencie
zawołała ona Krysznę, który zakrył ją niekończącym się
odzieniem.
Na
mocy warunków umowy mogli ono powrócić do swojego pałacu, ale
pod jednym warunkiem: że będą musieli spędzić 12 lat na
zesłaniu, ale przez ostatni rok będą musieli żyć zupełnie
nierozpoznawani, nikt nie powinien o nich wiedzieć. Więc przybyli
tutaj, do tego miejsca (pałac Króla Wirata), gdzie właśnie
jedziemy. Bhiszma został
kucharzem, inny z nich został osobą zajmującą się końmi, był
on bardzo dobry, Judhiszthira został doradcą króla, Ardżuna
został tancerzem, przez rok ubierał się jak kobieta i nazywał się
Brihannala. Był bardzo dobrym tancerzem. Podczas tego roku, Król
Wirat był jedynym, który wiedział, że byli to Pandawowie i
chętnie udzielił im schronienia, ale nikomu nic nie powiedział.
Podczas tego roku królestwo kwitło, stało się wspaniałe, to
królestwo, o które nikt wcześniej nie dbał, nikt się nim nie
zajmował, wiecie, było chyba zawsze najgorsze, ale podczas tego
roku rozwijało się tak wspaniale, ale nikt nie wiedział dlaczego.
Wśród Kaurawów Shakuni był bardzo mądry. Shakuni to wujek
Kaurawów i był on wspaniałym mężczyzną, jego umysł był
superszybki. Kryszna również powiedział, że jedyną osobą,
której się obawia jest Shakuni, bo zawsze znał z wyprzedzeniem
Jego plan. Ale jedynej osoby, której się obawiał Shakuni był
Kryszna. Szczególnie wtedy, kiedy Kryszna zwróciłby się do
Shakuni: „mamadżiii”
(wujku), Shakuni przeraził by się i powiedziałby: „Jahawdżi,
nie mów do mnie mama”.
Dlaczego? Ponieważ Kryszna zabił swojego własnego wujka Kamsę. I
oczywiście nikt nie chciałby być na miejscu Kamsy.
Za każdym razem, kiedy Kryszna celowo nazwałby Shakuni
„mama”, „mama”
bardzo by się przeraził. Więc tutaj w tym miejscu byli Pandawowie.
Shakuni powiedział, tak ja wiem, że oni tam są, ale nie wiem, jak
to się dzieje. Poszli więc tam i próbowali odkryć, kto jest kto.
Powiedzieli do Króla Wirata: „Pandawowie na pewno ukrywają się w
Twoim pałacu, powiedz nam”.
I król
odpowiedział: „Nie, jeśli Pandawowie byliby tutaj, uważałbym
się za wielkiego, ale ich tu nie ma”. Po tym Kaurawowie
powiedzieli, że jeśli nie pozwoli im szukać, to będą walczyć z
jego armią, ale Wirat powiedział: „ nie, to moje królestwo,
nawet jeśli oni by tu byli, to znajdowaliby się pod moją ochroną.
Nie pozwolę wam szukać ani zadawać nikomu żadnych pytań”. Był
on królem sprawiedliwym i oczywiście Kaurawowie to szanowali.
Więc
zasady były takie, że do ostatniego dnia (zesłania), aż do
zachodu słońca, nikt jeszcze ich nie powinien rozpoznać. Kiedy
więc nadszedł ten czas, Kaurawowie zaatakowali królestwo Króla
Wirata Radża. Rozdzielili swoją armię i otoczyli miejsce. Ardżuna,
ubrany jak kobieta, poszedł tylko z księciem, młodym księciem,
który w owym czasie miał czternaście lat, Ardżuna wziął tylko
jego, ponieważ wszyscy inni mężczyźni byli po drugiej stronie.
Kiedy zaczęli atakować, szli z obu stron.
Więc
Ardżuna zabrał ze sobą tylko księcia i poszedł tam. Nadszedł
czas ataku. Książę wystrzelił strzałę, ale (widząc armię
wroga), przestraszył się. Ardżuna powiedział do niego: „walcz!”.
Ale on popatrzył na Ardżunę i powiedział: „Jesteś eunuchem, co
ty wiesz o walce? Nie znasz sztuki walki”. Ale Ardżuna powiedział:
„Mówię ci, walcz, walcz!” ujawniając swoją tożsamość
Ardżuny. Ale książę nie mógł walczyć, więc Ardżuna przejął
walkę i uśpił armię Kaurawów używając specjalnej broni (astra
sammohana), zyskując w ten sposób na czasie (Bhiszma
posiadał ukrytą broń, ale jej nie używał, bo chciał, żeby
wojna się skończyła). Poszli do pobliskiego lasu, gdzie - przed
tym jak stali się nierozpoznawalni - wszyscy Pandawowie ukryli swoją
broń. Więc Dewi (maja) ukryła broń swoją mają. Ale teraz
nadszedł czas, że Ardżuna się tam udał i Dewi z powrotem oddała
mu broń. Ardżuna poczekał do zachodu słońca. Kiedy ostatni
promyk słońca znikł, zjawił się Ardżuna, tym razem ubrany
normalnie, i rozpoczął walkę z Kaurawami, aby obronić dwór
Króla Wirata. Po walce został tam złożony
lingam Sziwy. Było to również podziękowaniem Dewi za to,
że ukryła ich broń i na znak wdzięczności za to, że byli przez
rok nierozpoznawalni. Kryszna kazał im tam położyć lingam
Sziwy.
W tym
ogrodzie (gdzie teraz jesteśmy), Draupadi spotykała Krysznę i
Pandawów zawsze, kiedy o to poprosili. Wiecie jak prosili o
spotkanie? Istnieje pewien laddhu, zwany peysanka laddhu.
Więc za każdym razem, kiedy Bhiszma przyrządzał peysanka
laddhu i posyłał wszystkim jako prasad,
to wiedzieli, że mają się spotkać. Król nawet nie lubił
peysanka laddhu, ale w dniu, w którym mieli się spotkać,
peysanka laddhu musiał być na talerzu.
Kiedy
dotarliśmy na miejsce, w którym znajdował się
lingam Sziwy, upał sięgał 46 stopni ºC
i klimatyzacja w samochodzie praktycznie nie działała. Czym
prędzej weszliśmy do świątyni, bo tam było przynajmniej troszkę
chłodniej. Na zdjęciu możecie zauważyć, że lingam jest u
podstawy trochę węższy. Duchowny wyjaśnił nam, że kiedy
Pandawowie ją kładli, to robił to Bhiszma,
który był bardzo silny i trzymając lingam za bardzo go
„ścisnął”.
Poniżej
świątyni znajdowały się dwa stawy, jeden wewnątrz budowli,
używany do zażywana kąpieli przez Draupadi, a drugi na zewnątrz,
używany przez jej mężów. Niemniej jednak, kiedy tam byliśmy,
chłopcy z wioski wzięli go w posiadanie.
Duchowny
powiedział nam, że woda w tym stawie, głębokim na 5-6 stóp,
nigdy, od kiedy był on zbudowany, nie wyschła. Podczas gdy
okoliczne tereny cierpiały z powodu niedoboru wody, w tym mieście
nigdy jej nie brakowało.
Następną
świątynią, którą odwiedziliśmy, była świątynia Kaliki.
Według wierzeń, kilka włosów z Sati upadło w tym miejscu (jednak
„oficjalnym” miejscem, w którym upadły włosy z Sati jest
świątynia Dakszineszwar w Kalkucie, gdzie czczono Śri
Ramakrysznę).
Opowieść
o świątyni Kaliki sięga czasów króla o imieniu Dżai Singh,
który umieścił tam bóstwo Kali. Pewnego razu, kiedy podczas
Nawaratri kobiety śpiewały w świątyni, weszła młoda niewiasta i
zaczęła śpiewać razem z nimi. Była ona niezwykle piękna, a jej
głos był najbardziej melodyjny. Kiedy śpiewy się skończyły,
kobieta powiedziała do króla: „Jestem szczęśliwa, poproś mnie
o jakiś dar”. Król powiedział, że pragnąłby ją poślubić.
Na te słowa bogini zezłościła się i przeklęła króla mówiąc:
„Z powodu twojego królestwa stałeś się agnostyczny i dumny.
Zarówno ty jak i twoje królestwo zostaną zniszczone!”. Po
wyrzeczeniu tych słów bogini zniknęła. Bóstwo Kali zaczęło
zapadać się w ziemię. Święty, który mieszkał z tyłu pałacu,
błagał boginię, aby została dla dobra ludzkości. Przestała się
zapadać i tylko jej włosy pozostały na powierzchni ziemi. W ten
sposób ciągle jest ona tam obecna i wielbiona. Później król
zginął w bitwie i miasto stało opustoszałe, aż do czasu, kiedy
je odbudowano.
Można
by się dziwić, dlaczego potraktowała Ona króla w tak „szorstki”
sposób, ale ilekroć bogini lub święty otwarcie kogoś przeklnie,
jest w tym zawsze utajone błogosławieństwo. Nasze postrzeganie
jako ludzi jest ograniczone i widzimy tylko to, co się dzieje na
poziomie fizycznym, co jest niczym w porównaniu z ewolucją i
naukami duchowymi duszy, jaką faktycznie jesteśmy poprzez różne
inkarnacje na przestrzeni stuleci i tysiącleci i dalej.
rozmyte
zdjęcie pindi Kali (widać ją na dole z koroną i złotymi
oczami), jako że często nie ma zezwolenia na fotografowanie
oryginałów bóstw.
Kupiliśmy
prasad i sari, żeby
ofiarować je Kali i zeszliśmy po Jej darszan. Kiedy weszliśmy do
sanktuarium, zobaczyliśmy jej wspaniałą postać pindi.
Atmosfera była przepełniona miłością i mogliśmy pozostać kilka
minut przed jej obliczem, wielbiąc ją i modląc się do niej.
Czuliśmy,
że Ona była szczęśliwa widząc Gurudżiego i nas odwiedzających
ją w tym miejscu.
Po
darszanie Gurudżi pozostał przy niej modląc się przez chwilę.
Kiedy wychodziliśmy, kapłanka (?) podarowała mi prasad
dla naszej grupy i pobłogosławiła kilku z nas.
Gurudżi modlący się w
Świątyni Kali
Ostatniego
dnia mieliśmy wolne, więc zrobiliśmy zakupy i obejrzeliśmy
hollywoodzki film (X-Men) w języku hinduskim. Nie byliśmy pewni, co
bawiło bardziej hindusów będących w kinie, oglądanie filmu czy
fakt, że 40 europejczyków (goras) oglądało film, z którego
nie rozumieli ani słowa...
0 komentarze :
Prześlij komentarz