piątek, 13 czerwca 2014

Pielgrzymka do północnych Indii ze Sri Swamim Vishwanandą, dzień 10


Paartha pisze:

Sobota, 31 maja.


Następnego dnia wyjechaliśmy około południa, ponieważ rano Swami udzielił wywiadu filmowcowi, który realizuje dokument na temat Bhakti. Podczas podróży Swami opowiedział nam opowieść o Pandawach na wygnaniu:


Podczas ostatniego roku zesłania Pandawowie musieli być nierozpoznawalni, kiedy byli na wygnaniu. Dlaczego byli na wygnaniu? Bo przegrali w grze w kości. W tym czasie stracili oni również całą swój majątek, wszystko. Oczywiście Draupadi była jednakowo zła na jej mężów, bo nie mogli jej oni ochronić. Było to wtedy, kiedy Kaurawowie próbowali zedrzeć z niej ubranie i w tym momencie zawołała ona Krysznę, który zakrył ją niekończącym się odzieniem.


Na mocy warunków umowy mogli ono powrócić do swojego pałacu, ale pod jednym warunkiem: że będą musieli spędzić 12 lat na zesłaniu, ale przez ostatni rok będą musieli żyć zupełnie nierozpoznawani, nikt nie powinien o nich wiedzieć. Więc przybyli tutaj, do tego miejsca (pałac Króla Wirata), gdzie właśnie jedziemy. Bhiszma został kucharzem, inny z nich został osobą zajmującą się końmi, był on bardzo dobry, Judhiszthira został doradcą króla, Ardżuna został tancerzem, przez rok ubierał się jak kobieta i nazywał się Brihannala. Był bardzo dobrym tancerzem. Podczas tego roku, Król Wirat był jedynym, który wiedział, że byli to Pandawowie i chętnie udzielił im schronienia, ale nikomu nic nie powiedział. Podczas tego roku królestwo kwitło, stało się wspaniałe, to królestwo, o które nikt wcześniej nie dbał, nikt się nim nie zajmował, wiecie, było chyba zawsze najgorsze, ale podczas tego roku rozwijało się tak wspaniale, ale nikt nie wiedział dlaczego. Wśród Kaurawów Shakuni był bardzo mądry. Shakuni to wujek Kaurawów i był on wspaniałym mężczyzną, jego umysł był superszybki. Kryszna również powiedział, że jedyną osobą, której się obawia jest Shakuni, bo zawsze znał z wyprzedzeniem Jego plan. Ale jedynej osoby, której się obawiał Shakuni był Kryszna. Szczególnie wtedy, kiedy Kryszna zwróciłby się do Shakuni: „mamadżiii” (wujku), Shakuni przeraził by się i powiedziałby: „Jahawdżi, nie mów do mnie mama”. Dlaczego? Ponieważ Kryszna zabił swojego własnego wujka Kamsę. I oczywiście nikt nie chciałby być na miejscu Kamsy. Za każdym razem, kiedy Kryszna celowo nazwałby Shakuni „mama”, „mama” bardzo by się przeraził. Więc tutaj w tym miejscu byli Pandawowie. Shakuni powiedział, tak ja wiem, że oni tam są, ale nie wiem, jak to się dzieje. Poszli więc tam i próbowali odkryć, kto jest kto. Powiedzieli do Króla Wirata: „Pandawowie na pewno ukrywają się w Twoim pałacu, powiedz nam”.

I król odpowiedział: „Nie, jeśli Pandawowie byliby tutaj, uważałbym się za wielkiego, ale ich tu nie ma”. Po tym Kaurawowie powiedzieli, że jeśli nie pozwoli im szukać, to będą walczyć z jego armią, ale Wirat powiedział: „ nie, to moje królestwo, nawet jeśli oni by tu byli, to znajdowaliby się pod moją ochroną. Nie pozwolę wam szukać ani zadawać nikomu żadnych pytań”. Był on królem sprawiedliwym i oczywiście Kaurawowie to szanowali.

Więc zasady były takie, że do ostatniego dnia (zesłania), aż do zachodu słońca, nikt jeszcze ich nie powinien rozpoznać. Kiedy więc nadszedł ten czas, Kaurawowie zaatakowali królestwo Króla Wirata Radża. Rozdzielili swoją armię i otoczyli miejsce. Ardżuna, ubrany jak kobieta, poszedł tylko z księciem, młodym księciem, który w owym czasie miał czternaście lat, Ardżuna wziął tylko jego, ponieważ wszyscy inni mężczyźni byli po drugiej stronie. Kiedy zaczęli atakować, szli z obu stron.

Więc Ardżuna zabrał ze sobą tylko księcia i poszedł tam. Nadszedł czas ataku. Książę wystrzelił strzałę, ale (widząc armię wroga), przestraszył się. Ardżuna powiedział do niego: „walcz!”. Ale on popatrzył na Ardżunę i powiedział: „Jesteś eunuchem, co ty wiesz o walce? Nie znasz sztuki walki”. Ale Ardżuna powiedział: „Mówię ci, walcz, walcz!” ujawniając swoją tożsamość Ardżuny. Ale książę nie mógł walczyć, więc Ardżuna przejął walkę i uśpił armię Kaurawów używając specjalnej broni (astra sammohana), zyskując w ten sposób na czasie (Bhiszma posiadał ukrytą broń, ale jej nie używał, bo chciał, żeby wojna się skończyła). Poszli do pobliskiego lasu, gdzie - przed tym jak stali się nierozpoznawalni - wszyscy Pandawowie ukryli swoją broń. Więc Dewi (maja) ukryła broń swoją mają. Ale teraz nadszedł czas, że Ardżuna się tam udał i Dewi z powrotem oddała mu broń. Ardżuna poczekał do zachodu słońca. Kiedy ostatni promyk słońca znikł, zjawił się Ardżuna, tym razem ubrany normalnie, i rozpoczął walkę z Kaurawami, aby obronić dwór Króla Wirata. Po walce został tam złożony lingam Sziwy. Było to również podziękowaniem Dewi za to, że ukryła ich broń i na znak wdzięczności za to, że byli przez rok nierozpoznawalni. Kryszna kazał im tam położyć lingam Sziwy.

W tym ogrodzie (gdzie teraz jesteśmy), Draupadi spotykała Krysznę i Pandawów zawsze, kiedy o to poprosili. Wiecie jak prosili o spotkanie? Istnieje pewien laddhu, zwany peysanka laddhu. Więc za każdym razem, kiedy Bhiszma przyrządzał peysanka laddhu i posyłał wszystkim jako prasad, to wiedzieli, że mają się spotkać. Król nawet nie lubił peysanka laddhu, ale w dniu, w którym mieli się spotkać, peysanka laddhu musiał być na talerzu.


Kiedy dotarliśmy na miejsce, w którym znajdował się lingam Sziwy, upał sięgał 46 stopni ºC i klimatyzacja w samochodzie praktycznie nie działała. Czym prędzej weszliśmy do świątyni, bo tam było przynajmniej troszkę chłodniej. Na zdjęciu możecie zauważyć, że lingam jest u podstawy trochę węższy. Duchowny wyjaśnił nam, że kiedy Pandawowie ją kładli, to robił to Bhiszma, który był bardzo silny i trzymając lingam za bardzo go „ścisnął”.


Poniżej świątyni znajdowały się dwa stawy, jeden wewnątrz budowli, używany do zażywana kąpieli przez Draupadi, a drugi na zewnątrz, używany przez jej mężów. Niemniej jednak, kiedy tam byliśmy, chłopcy z wioski wzięli go w posiadanie.


Duchowny powiedział nam, że woda w tym stawie, głębokim na 5-6 stóp, nigdy, od kiedy był on zbudowany, nie wyschła. Podczas gdy okoliczne tereny cierpiały z powodu niedoboru wody, w tym mieście nigdy jej nie brakowało.


Następną świątynią, którą odwiedziliśmy, była świątynia Kaliki. Według wierzeń, kilka włosów z Sati upadło w tym miejscu (jednak „oficjalnym” miejscem, w którym upadły włosy z Sati jest świątynia Dakszineszwar w Kalkucie, gdzie czczono Śri Ramakrysznę).

Opowieść o świątyni Kaliki sięga czasów króla o imieniu Dżai Singh, który umieścił tam bóstwo Kali. Pewnego razu, kiedy podczas Nawaratri kobiety śpiewały w świątyni, weszła młoda niewiasta i zaczęła śpiewać razem z nimi. Była ona niezwykle piękna, a jej głos był najbardziej melodyjny. Kiedy śpiewy się skończyły, kobieta powiedziała do króla: „Jestem szczęśliwa, poproś mnie o jakiś dar”. Król powiedział, że pragnąłby ją poślubić. Na te słowa bogini zezłościła się i przeklęła króla mówiąc: „Z powodu twojego królestwa stałeś się agnostyczny i dumny. Zarówno ty jak i twoje królestwo zostaną zniszczone!”. Po wyrzeczeniu tych słów bogini zniknęła. Bóstwo Kali zaczęło zapadać się w ziemię. Święty, który mieszkał z tyłu pałacu, błagał boginię, aby została dla dobra ludzkości. Przestała się zapadać i tylko jej włosy pozostały na powierzchni ziemi. W ten sposób ciągle jest ona tam obecna i wielbiona. Później król zginął w bitwie i miasto stało opustoszałe, aż do czasu, kiedy je odbudowano.
Można by się dziwić, dlaczego potraktowała Ona króla w tak „szorstki” sposób, ale ilekroć bogini lub święty otwarcie kogoś przeklnie, jest w tym zawsze utajone błogosławieństwo. Nasze postrzeganie jako ludzi jest ograniczone i widzimy tylko to, co się dzieje na poziomie fizycznym, co jest niczym w porównaniu z ewolucją i naukami duchowymi duszy, jaką faktycznie jesteśmy poprzez różne inkarnacje na przestrzeni stuleci i tysiącleci i dalej.

rozmyte zdjęcie pindi Kali (widać ją na dole z koroną i złotymi oczami), jako że często nie ma zezwolenia na fotografowanie oryginałów bóstw.

Kupiliśmy prasad i sari, żeby ofiarować je Kali i zeszliśmy po Jej darszan. Kiedy weszliśmy do sanktuarium, zobaczyliśmy jej wspaniałą postać pindi. Atmosfera była przepełniona miłością i mogliśmy pozostać kilka minut przed jej obliczem, wielbiąc ją i modląc się do niej.

Czuliśmy, że Ona była szczęśliwa widząc Gurudżiego i nas odwiedzających ją w tym miejscu.

Po darszanie Gurudżi pozostał przy niej modląc się przez chwilę. Kiedy wychodziliśmy, kapłanka (?) podarowała mi prasad dla naszej grupy i pobłogosławiła kilku z nas.


Gurudżi modlący się w Świątyni Kali

Ostatniego dnia mieliśmy wolne, więc zrobiliśmy zakupy i obejrzeliśmy hollywoodzki film (X-Men) w języku hinduskim. Nie byliśmy pewni, co bawiło bardziej hindusów będących w kinie, oglądanie filmu czy fakt, że 40 europejczyków (goras) oglądało film, z którego nie rozumieli ani słowa...


0 komentarze :