czwartek, 12 czerwca 2014

Pielgrzymka do Północnych Indii ze Śri Swamim Vishwanandą, dzień 9


Paartha pisze:

Dzień 9, piątek, 30 maja 2014

W piątek rano opuściliśmy boginię Naino i kontynuowaliśmy naszą pielgrzymkę w kierunku świątyni bogini Mansa i Czandigath. Kiedy pojawiło się słońce, zaczęło się robić bardzo gorąco, ale już chwilę później usłyszeliśmy dźwięk piorunów i po kilku minutach pojawił się deszcz. Temperatura nieco spadła i zrobiło się bardzo przyjemnie.


Po drodze zatrzymaliśmy się w Anandpur Sahib (święte miasto błogości), miejsce narodzin Sikhizmu, jak się dzisiaj uważa.


Guru Dwara ("Drzwi do Boga/Guru", świątynia sikhów) wyglądała bardzo imponująco i pięknie. Przy wejściu ci, którzy nie nosili turbanów (czyli wszyscy w naszej grupie ...), musieli przykryć głowę mały szalem. To jedyny warunek jaki trzeba spełnić, aby móc wejść do świątyni Guru Dwara.


Weszliśmy w górę po schodach i znaleźliśmy się wewnątrz. Wykonaliśmy parikrama (czyli akt obnoszenia świętego przedmiotu lub bóstwa) wokół Guru Grant Sahib (święta księga Sikhów) - najświętszego miejsca świątyni. Przy księdze Guru Grant Sahib siedział jeden człowiek i czytał z niej, a trzej inni w tym czasie śpiewali kirtan. W świątyni znajdowała się również broń Guru Gobindha, przy pomocy której walczył on z mogulami, a pośród niej miecz podarowany mu przez boginię Dżwala. Potem usiedliśmy na 10 minut i podziwialiśmy spokojną i wzbudzająca respekt atmosferę świątyni. Gurpreet opowiedział nam więcej na temat tego miejsca oraz historii religii Sikhów.


Powiedział nam, że założycielem sikhizmu był Guru Nanak Dew. W XVII wieku mogulowie rozpoczęli inwazję Indii od północnego zachodu, czego naturalną konsekwencją były próby narzucenia Sikhom swojej religii. Guru Teg Bahadur i jego trzej wielbiciele, którzy opierali się temu nawróceniu, byli torturowani, a następnie zabici.


Wielu Sikhów wówczas ucierpiało, dlatego następny guru - Guru Gobind Singh, wyruszył na pielgrzymkę do Bogini Dżwala (Boska Matka w formie płomienia, pisaliśmy o tym w poprzedniej relacji). Po otrzymaniu darszanu, Matka Dżwala poinformowała go, że nadszedł już czas, aby chwycić za broń i walczyć z najeźdźcami w obronie Sanatana Dharmy (hinduizmu). Wręczyła mu miecz i nakazała utworzyć w ramach sikhizmu nową klasę wojowników.


Wkrótce potem pochwycono dzieci Guru Gobind Singha i wezwano je przed oblicze Mogula. Wkroczyły tam dumnie i oświadczyły, że nigdy nie wyrzekną się swej wiary, w konsekwencji czego pochowano je żywcem. W trakcie pochówku powiedziano im, że wystarczyłoby, aby przyjęły islam jako jedyną prawdziwą religię. Dzieci pozostały jednak niewzruszone, włącznie z najmłodszym 4-letnim chłopcem, w wyniku czego poniosły śmierć.


Kiedy Guru Gobind Singh powrócił od bogini Dżwala, zebrał wszystkich swoich wojowników i poprosił o ochotnika, który poświęci dobrowolnie swoją głowę dla dobra sprawy. W końcu znalazł się jeden śmiałek. Guru Gobind Singh zabrał go do namiotu i po chwili wyszedł trzymając jego głowę i pokazując ją wszystkim. Ogłosił, że teraz potrzebny jest kolejny ochotnik. Znalazł się ochotnik i tym razem Guru Gobind Singh wyszedł z namiotu z dwiema odrąbanymi głowami w ręku. Sytuacja powtarzała się dotąd, aż zebrał pięć głów. Ponownie udał się do namiotu, ale tym razem wyszedł z niego z wszystkimi pięcioma ochotnikami, całymi i zdrowymi, jakby nic się nie stało. Tych pięciu ludzi mianowano przywódcami pięciu grup wojowników. Uważa się ich za "Panj Piaras", pięciu ukochanych uczniów guru. Wojownicy zdołali powstrzymać proces nawracania z hinduizmu na islam i obronić tradycje hinduizmu i sikhizmu.


Sikhowie w ich własnym języku (pendżabi) nazywani są Khalsa. Guru Gobind Singh zarządził, aby Sikhowie, dla wyróżnienia, nosili pięć rzeczy zaczynających się na "k": Kes (długie włosy), Kanga (mały grzebień, którym będą dbać o włosy), Kada (bransoleta symbolizująca odwagę), Kirpan (miecz do obrony uciśnionych) i Kacha (rodzaj długiej bielizny symbolizującej czystość).


Gurudżi powiedział, że wszyscy kolejni guru sikhizmu, a było ich dziesięciu (Guru Gobind Singh był ostatnim), byli inkarnacjami pierwszego - Guru Nanaka. Guru Gobind Singh nakazał sikhom, aby po jego odejściu, jedynym obiektem czci był Guru Granth - ich święta księga. To dlatego właśnie w sikhijskiej świątyni nie ma wizerunków bóstw, ani nawet podobizny guru.

Na zewnątrz świątyni znajduje się Akal Takht (długa włócznia), która jest symbolem Sikhów.

Po wyjściu ze świątyni naszą uwagę przyciągnął fakt, że z uwagi na to, iż obowiązkiem każdego Sikha jest obrona ojczyzny i wszystkich uciśnionych, oprócz zwyczajowych straganów z dewocjonaliami, znajdowały się tam również liczne stoiska oferujące noże i miecze.

Kontynuowaliśmy naszą podróż autobusem aż do świątyni bogini Mansa. Miejsce to jest szczególnie kojarzone ze spełnianiem życzeń (mansa = życzenie) oraz wyzwalaniem przodków. Tutaj upadła głowa Sati.


Cała historia świątyni i samej bogini Mansa jest dosyć długa i związana z pewnym świętym o imieniu Zart Karu. W tamtym czasie Dżanmedżaja przeprowadzał wielkie wężowe "sarpa satra" - ofiary mające na celu unicestwienie wszystkich węży. Dżanmedżaj żywił ogromną urazę do węży, odkąd jego ojciec Parikszit zginął od ukąszenia węża (w wyniku klątwy pewnego mędrca). Na skutek tego liczebność populacji węży w świecie drastycznie spadła i pojawiło się zagrożenie wymarcia gatunku. Bogowie zwrócili się do Brahmy z tym problemem i odpowiedział on, że tylko, jeśli święty imieniem Zart Karu, który był jedynym żyjącym potomkiem wężowej rasy, spłodzi syna, rasa węży zostanie ocalona. Tylko syn Zarta Karu będzie w stanie powstrzymać wykonanie ofiary wężowej na ziemi. Wężowy król Wasuki obiecał Zartowi rękę swej siostry, aby z tego związku narodził się syn.

Zart Karu w owym czasie przemierzał ziemię w swoich duchowych poszukiwaniach. Odbywał surowe tapasja (pokuty) dla pozyskania mocy duchowych i wglądu. Pewnego dnia natknął się na pewne drzewo, na którym swoim duchowym wzrokiem dostrzegł kilku przodków zwisających do góry nogami z gałęzi w kierunku rowu, w który w każdej chwili mogli upaść. Zrobiło mu się ich żal, dlatego postanowił użyć wszelkich swoich duchowych mocy i środków, aby ich ocalić. Zapytał ich kim są, na co odpowiedzieli, że są przodkami rasy wężowej i że ponieważ nikt na ziemi już się o nich nie troszczy, skazani są na zagładę. Powiedzieli, że żadne moce duchowe im nie pomogą i tylko przedłużenie rodu Wansz-Parampara może ocalić ich przed upadkiem w piekło. Powiedzieli także, że pozostał tylko jeden potomek ich rodu i był on bezużyteczny, ponieważ został słynnym sadhu o imieniu Zart Karu, dbającym jedynie o swoją duchową praktykę. Poprosili go, że jeśli go spotka, niech opowie mu o ich sytuacji i poprosi o pomoc. Słysząc to, Zart Karu posmutniał i łamiącym się głosem powiedział: "Jesteście moimi przodkami. To ja jestem waszym rodzonym synem Zartem Karu". Święty zgodził się ożenić i spłodzić syna, pod warunkiem, że nie będzie musiał dźwigać ciężaru utrzymywania żony.


Wężowy król Wasuki dał Zartowi swą siostrę za żonę i zgodził się zaopiekować się nią po ślubie. Odbyło się wesele i jakiś czas później narodziło się boskie dziecko. Astik, jak nazwano dziecko, wychował się na dworze króla, gdzie otaczano go czułą opieką i troską. W późniejszym czasie Astik przekonał Dżanmedżaja do porzucenia praktyki wężowej ofiary i pokój został przywrócony. W ten właśnie sposób siostra Wasukiego spełniła życzenie węży i zasłynęła jako Bogini Mansa - ta, która spełnia życzenia.

Darszan bogini Mansa poprzez ramię Gurudżiego ...

Po zwiedzeniu świątyni i darszanie bogini Mansa, pomaszerowaliśmy dalej w górę i odwiedziliśmy kolejną świątynię, która znajdowała się w tamtym miejscu. Gurudżi był zachwycony jej pięknem. Wokół świątyni rosły ogromne drzewa, z których jedno było drzewem bilwa, znanym ze swych potrójnych liści cenionych przez Pana Sziwę. Posiedzieliśmy trochę w pobliżu świątyni, aby odpocząć.


Potem wróciliśmy do autobusu i kontynuowaliśmy podróż w kierunku Czandigath. Na peryferiach Czandigath znajduje się miejsce zwane "Czandi Mandir", tam się zatrzymaliśmy. Robiło się już ciemno. Wysiedliśmy z autobusu i najpierw musieliśmy przekroczyć tory kolejowe. Zaraz za nimi znajdowała się świątynia Czandi (Kali). To właśnie w tym miejscu, kiedy Czandi walczyła z demonem Mahiszasurem, wpadła w taką wściekłość, że nikt nie mógł jej powstrzymać, wtedy Sziwa Szankar położył się blokując jej drogę.


Kiedy go zobaczyła leżącego na ziemi, była tak zaskoczona, że wystawiła język i uspokoiła się. Wg niektórych opowieści, Sziwa leżał tam w formie dziecka i kiedy bogini ujrzała małe dziecko, obudziły się w niej instynkty macierzyńskie, co ją uspokoiło, wzięła dziecko w ramiona i nakarmiła je piersią.


Od tamtego czasu Ma Czandi znajduje się w tym miejscu w formie pindi. Kiedy Pandawowie byli na wygnaniu, w ciągu jednego roku musieli żyć całkowicie incognito, jak zostało postanowione w wyniku przegranej w grze w kości. W tamtym czasie odkryli w lesie ukryty wizerunek bogini Czandi, który zaczęli czcić i praktykować tapasja. Ma Czandi była zadowolona, dlatego obdarzyła ich łaską wygranej i podarowała im broń. Pudżarini (kapłanka) dała każdemu z nas mnóstwo prasadu, po czym powróciliśmy do autobusu.


0 komentarze :