Śri Swami Vishwananda z wizytą w
Bellingham Waszyngton, USA
Po miesiącach planowania, przygotowań
marzenie spełniło się o północy we wtorek 28 października.
Wtedy to, po sześcioletniej przerwie, mała grupa wielbicieli z
Bellingham w Waszyngtonie powitała Gurudźiego.
Był On witany wielkimi uśmiechami,
falami entuzjazmu oraz śpiewem Om Namo Narajenaje. Następnie został
przewieziony do domu Varahi i Kailasha, żeby spędzić tam
przepiękny pełen świętowania tydzień.
Jabłonka przy świątyni
zakwitła tuż przed przyjazdem Swamiego – na długo przed sezonem!
Kiedyś miejscowy wielbiciel
powiedział: „To jest cudowne doświadczenie, gdy widzi się guru
po raz pierwszy. Kiedy nasze oczy się spotkały na lotnisku
wiedziałem, że moje serce nie będzie nigdy takie jak wcześniej.
Przemienił mnie, otworzył moje serce jak różę, płatek po
płatku”.
We wtorek, 180 osób wzięło udział w
trzy i pół godzinnym satsangu oraz niespodziewanym darszanie.
Niemal połowa obecnych była z miasta,
reszta przybyła z tak odległych miejsc jak Niemcy, Nowa Anglia,
Meksyk, Floryda, Hawaje, Kalifornia czy Kanada. Swami mówił nade
wszystko o miłości jako najpotężniejszej sile we wszechświecie i
obrazowo przedstawił, że większe znaczenie ma skupianie się na
połączeniu z Bogiem i na dobroci niż na ocenianiu innych.
Uczestnicy relacjonowali jak bardzo głęboko byli poruszeni, oraz że
wydarzyło się w nich coś bardzo ważnego.
Miejscowi wielbiciele zostali
pobłogosławieni wielką dawką miłości, jedności i pokoju, a
goście z bliska i daleka przybyli, aby razem wesprzeć wszystkie
wydarzenia datkami, zakupami, gotując, wykonując dekoracje,
girlandy, ustawiając wszystko i sprzątając przed i po. Nowy
wielbiciel stwierdził, że „światło miłości jakim emanował
Gurudźi wzmocniło i ożywiło społeczność w taki sposób, że
było to widoczne i namacalne” i dalej zauważył, że „stworzył
taką obecność otwartego serca w każdej osobie, że z pewnością
ona tam pozostanie i będzie wzrastać”.
ostatnie zdjęcie: Swamidźi pod koniec
darszanu dał urodzinowe błogosławieństwo trzem wielbicielom
W sobotę odbyła się inauguracja świątyni Shrinivas, czyli „domu Lakszmi”. Przepiękne murti
Lakszmi i Narajany dostały imię Dinabandu, imię to oznacza
“przyjaciel ubogich”.
Murti gotowe do
zainstalowania
odcisk stóp
Gurudźiego
Na ceremonie składały się guru pudźa
do Swamidźiego, kalasz pudźa, homa, abiszekam oraz darszan
ożywionych i zainstalowanych Bóstw.
Karan, który pochodzi z
Bellingham, a teraz mieszka w SPN w aśramie, krótko opowiada o
swoich przeżyciach z Niemiec
guru pudźa i pada abiszekam
Po guru pudźy Śri Swami Vishwananda
wyjaśnił obecnym ludziom znaczenie imion Bóstw i to jak łaska
Pana jest zawsze obecna – tak aby ludzie, którzy są ubodzy w
duchowość byli zawsze uskrzydlani i wspierani poprzez Boga
działającego w ich życiu.
To było prawdziwie niezwykłe, być
świadkiem wyraźnej transformacji kamienia w wibrujące życiem
twarze i energię murti. Zdawały się one przybrać odrębne
osobowości.
Następnego dnia Lakszmi rzuciła różę,
która była „dzwonkiem” w jej girlandzie pudźarinowi, który
wykonywał poranną pudźę, później tego samego dnia jedna z róż
cudownym sposobem przemieściła się i uformowała nowy „dzwonek”
w girlandzie Dewi! A kilka dni później, oboje Ona i Narajana
zaczęli manifestować olej z oczu i twarzy!
Gurudźi miał wyjechać według planu
w niedzielę rano, ale zrobił nam wszystkim niespodziankę i
przedłużył swój pobyt o następne trzy dni. Wielbiciele, którzy
zostali pobłogosławieni tymi dodatkowymi dniami, zostali
przepełnieni wieloma cennymi chwilami, które będą żyły w
naszych sercach przez lata.
Swami przygotował specjalne
danie pochodzące z Mauritiusa dla wszystkich wielbicieli
grał w grę Bhakti Memo
Springen łaczy się z
Bellingham, ażeby zobaczyć co u Swamiego
Satsang o Krysznie i Sudamie
Swami sprawił nam zaszczyt
improwizowanymi satsangami, na temat Guru Gity i drugi, który
spowodował, że łzy poleciały nam z oczu, o Sudamie i Krysznie.
Spędziliśmy całe godziny aż do nocy śpiewając razem bhadźany,
tańcząc i opowiadając sobie nawzajem osobiste historie. A jednym
z ulubionych momentów były kameralne obiady, kiedy to Gurudźi
gotował dla nas.
Swami był niesamowicie
dostępny i sprawił tak wiele cudów podczas swojej wizyty. Pomimo
tego, że dni są krótsze, bo zbliża się zima, doświadczyliśmy
więcej światła niż zwykle. Chaos i ciemność Kali Jugi świata
zewnętrznego zniknęły, kiedy On pobłogosławił nas luksusem
łatwiejszego postrzegania światła Boga. Wielu z nas nie miało
doświadczenia w przebywaniu w bliskiej relacji z guru, a On był
wielkoduszny i cierpliwy mimo naszej naiwności, po prostu uśmiechał
się, potrząsał głową tak, jakby rozmawiał z małymi dziećmi.
Zostaliśmy tak bardzo pobłogosławieni i na zawsze odmienieni
dzięki Jego kochającej obecności, dzięki szczodremu darowi jakim
jest Jego czas, mądrość i łaska.
Historii jest wiele, tutaj
przedstawiamy kilka refleksji z naszego niezwykłego tygodnia z
Gurudźim. Ci, którzy mają oczy do patrzenia i uszy do słuchania
otrzymali nowy wgląd w to, jak być w relacji z Bogiem, ze Swamim
jako guru i wzajemnie. Pewien młody człowiek był pod takim
wrażeniem siły prostych prawd Gurudźiego, pomogło mu to przestać
nadmiernie analizować i komplikować, poczuł, że może po prostu
być w „teraz”. Gość z Ohio był najbardziej poruszony
refleksją Swamidźiego: „pomimo że Stany Zjednoczone posiadają
wszelkie dobra materialne, jesteśmy duchowymi bankrutami i jeśli
chcemy nadać naszemu życiu znaczenie i doświadczać pokoju, to
pomoże nam poświęcenie swojego życia Bogu i służba ludzkości”.
Kilka nowych osób przybyło na pierwszą sesję kręgu śpiewania
OM w nowo otwartej świątyni. Ci którzy brali w niej udział
zauważyli, że był to najmocniejszy śpiew jakiego doświadczyli.
Nasza miejscowa sanga (grupa)
jest podekscytowana i jeszcze mocniej postanowiła dzielić się
naukami Swamiego i dawać w nadchodzących latach naszej większej
społeczności jeszcze więcej miłości, jedności i cierpliwości.
Swamidźi poprosił, żeby
umieścić figurę Św. Franciszka na drzewie, tuż obok świątyni
Gotowy do umocowania na stałe
Swami powiedział, że jego sposób
patrzenia na osoby z Ameryki zmienił się po wizycie w Bellingham.
Na prawdę podobało mu się, jak wszyscy razem przybyli na te
wydarzenia oraz sposób w jaki reagowali na Jego satsangi. Jest naszą
najszczerszą nadzieją, że z naszą nową świątynią, naszym
oddaniem i większym zrozumieniem naszej misji, Gurudźi będzie
chętnie i często wracał do Stanów Zjednoczonych.
Dźej Gurudew!
0 komentarze :
Prześlij komentarz