poniedziałek, 2 czerwca 2014

Pielgrzymka do północnych Indii ze Śri Swamim Vishvanandą, dzień 3 i 4


W sobotę wieczorem Pramod, Kalpit i Gurpreet, Swami, Gurudżi oraz ja udaliśmy się na krótką przejażdżkę do pobliskich świątyń. Pierwszym przystankiem było Hansali miejsce, w którym Sri Dhar miał po raz pierwszy Darszan Waiszno Dewi w formie małej dziewczynki. Codzienną Sadhaną Shri Dhara było robienie pudży Kumari do małych dziewczynek. Pewnego dnia (jak zostało to już wspomniane w poprzednim raporcie) pośród nich znalazła się bardzo wyjątkowa dziewczynka. Po tym, jak wszystkie dziewczynki odeszły, pozostała jedynie ona i poinstruowała go, aby zorganizował Bhadra w celu nakarmienia wszystkich ludzi .


Miejscem, do którego się udaliśmy było mieszkanie Shri Dhara. Znajdowało się tam kilka połączonych ze sobą świątyń. Gdy przybyliśmy zostaliśmy powitani przez kilka dziewczynek, które towarzyszyły nam do pierwszej świątyni. W pierwszej świątyni znajdowała się krypta Samadhi świętego, który był uczniem Shri Dhara. Obecny tam Pandita powiedział, że znajdujący się tam Triszul należał do świętego. Kolejna maleńka świątynia była domem dla kilku bóstw – a pośród nich: Radhy-Kryszny, Ram Dharbara, Durgi i innych bóstw. Tutaj zostaliśmy zaproszeni do pokoju opiekunów, którzy opowiedzieli Swamiemu odrobinę o historii tego miejsca. Potem odwiedziliśmy kolejną świątynie, zaledwie kilka kroków dalej.


Kiedy mieliśmy już odjeżdżać, małe dziewczynki powróciły i nalegały, aby otrzymać jakieś podarunki. Skończyło się to tak, że Gurudżi kupił dla każdej z 15 dziewczynek opakowanie frytek z lokalnego sklepiku z żywnością. Była to bardzo wyjątkowa scena i zajęło to trochę czasu, zanim każda z dziewczynek była szczęśliwa trzymając paczkę frytek w swoich dłoniach. Na samym początku było to raczej chaotyczne. Swami kazał im usiąść w rzędzie zanim rozpocznie rozdawać frytki. Następnie z ogromną cierpliwością oraz miłością, jednej po drugiej rozdawał paczuszki. Nawet ostatnia, która przyszła później i płakała, ponieważ nic nie dostała, została usatysfakcjonowana, gdyż Swami Sharadananda dał jej opakowanie suszonych owoców, które ciągle jeszcze trzymał w swojej kieszeni. To prawie wyglądało tak, jakby Swamidżi powtarzał pudżę Kumari robioną przez Shri Dhara.


Opuściliśmy to miejsce, aby pojechać do miasta w celu odwiedzenia kolejnej świątyni zwanej Świątynią Shri Ragunatha, która założona została przez 19-sto wiecznego świętego Swamiego Nithyanandę. Znajdowało się tam przepiękne murti Hanumana, które bardzo spodobało się Swamiemu.


Tam również zostaliśmy skierowani do lokalnego aszramu. Jechaliśmy około 20 minut zanim dotarliśmy do usytuowanego nad jeziorem aszramu (w zasadzie był to raczej staw, który lokalni nazywali pentalem).


Tam Gurudżi spotkał opiekuna aszramu Baba Sita Ramę, starego mężczyznę, który kiedyś walczył w Armii Indyjskiej, a gdy przeszedł na emeryturę wyrzekł się świata i teraz opiekuje się tym aszramem. Świętym, który wzniósł ten aszram, był również Swami Nithyananda. Starzec ten powiedział tam, że ten Swami Nithyananda był tzw. „wściekłym świętym”, który kiedykolwiek otrzymał jakieś dary od króla (był również Radża Guru) jak złoto, biżuterię i podobne, to wrzucał je do jeziora naprzeciw świątyni.


Opowiedział nam o innym świętym, który był bardziej aktualny, uczeń Swamiego Nithyanandy o imieniu Ram Das Tyagi, zwany Paratha Baba. Otrzymał ten przydomek, gdyż miał zwyczaj zjadać do 20 parath do każdego posiłku. Baba Sita Ram obdarował Gurudżiego padukami Parath Baby, jak również jego szalem.


Następnego dnia podczas naszej podróży do Dharamszala, zrobiliśmy krótki przystanek aby odwiedzić świątynie Usha Maty. Była ona wielbicielką Kali. Już w wieku 5 lat rozpoczęła swoją tapasję (praktykę duchową) i jest bardzo dobrze znana w tym regionie. Osiągnęła Samadhi w 2005.r Podczas gdy tam byliśmy, pandita powiedział nam, że w okolicy znajduje się również świątynia Kryszny. Oczywiście tam również się wybraliśmy. Świątynia znajdowała się w starym kompleksie pałacowym (ruiny), który datuje się na ok. XVI wiek.


Weszliśmy do świątyni, a tamtejszy pandita poprowadził nas na górę do malutkiej świątyni Kryszny. Było tam czarne, drewniane murti Kryszny o wysokości około trzech stóp. Usiedliśmy na przeciw niego, a pandita rozpoczął relacjonowanie jego historii. Okazało się, ku zadziwieniu Gurudżiego oraz jego wielkiej radości, że w rzeczywistości to konkretne murti było tym, z którym połączyła się Mirabai Dewi, kiedy odeszła z ziemi w wieku 73 lat.


Murti to zostało przekazane przez radżę (króla) Gujrat lokalnemu radży tej okolicy. W gruncie rzeczy to ten lokalny radża odwiedził Gujrat i zapytał tamtejszego króla, czy nie mógłby otrzymać tego murti.
W pierwszym momencie król Gujrati odmówił z uwagi na to, że jego matka modliła się do tego murti każdego dnia i powiedział, że jego matka umarłaby, gdyby nie mogła zrobić dla niego pudży. Jednak będąc bardzo oddanym i lojalnym królem oddał murti ( razem z mniejszym „utsawa” murti). Następnego dnia matka króla Rajputsa umarła.


Teraz murti znajdowało się tutaj w Himachal w pałacu lokalnego króla. Kilka lat później obszar ten został najechany przez muzułmańskiego króla. Krótko przed atakiem, król zakopał murti Kryszny, razem z mniejszym Kryszną za pałacem. 6 miesięcy później król miał sen, w którym przyszedł do niego Kryszna i powiedział: „zapomniałeś o mnie, cały czas jestem zakopany, wyciągnij mnie stąd!!!”. Król natychmiast wykopał oba murti i zainstalował je ponownie w świątyni, gdzie pozostają po dziś dzień.


Jakkolwiek Pandita podarował mniejszego Krysznę Gurudżiemu jako prezent razem z szalem, który nosił większy Kryszna.


Imię małego Kryszny to Nurbar Kryszna. Następnie zostaliśmy poproszeni, aby stanąć przed dużym Kryszną i skupić się na jego pięknych złotych oczach. Zaprawdę była to bardzo wyjątkowa chwila. Można zobaczyć, że jedno z oczu Kryszny stało się czerwone, ponieważ przez tak długi okres czasu był zakopany. Pandita powiedział, że jakieś 20 lat temu, jedno z oczu roniło łzy, które zostały zebrane w małą buteleczkę. Niestety nie można jej już znaleźć.


Ponownie ruszyliśmy w drogę pokonując w połowie zaśnieżone góry, dojeżdżając do naszego hotelu niedaleko Dharamszala, domu Dalajlamy. Wieczorem ….



0 komentarze :