środa, 2 marca 2016

Pielgrzymka na Mauritius (część 2)

Na czwartek zaplanowany był pierwszy satsang naszego pobytu na Mauritiusie. Dzień rozpoczął się abhiszekamem na Giridharim wykonanym przez Gurudźiego w świątyni Sri Ranganath.

Nie było girlandy dla Giridhariego, ale Gurudźi zrobił ją od ręki, co było bardzo miłe.






Po porannych modlitwach Gurudźi wyszedł, aby załatwić kilka spraw, a potem pojechaliśmy zobaczyć ocean.

Podczas przejażdżki po okolicy pokazywał nam miejsca, gdzie chodził i bawił się jako dziecko – strumyki, w których z przyjaciółmi łapał ryby i lasy, w których biegał, a przy których teraz stoją domy.



Trwały prace przy dekorowaniu świątyni na pierwsze oficjalne wydarzenie naszej wyprawy na Mauritius. Wielbiciele z radością i w doskonałych humorach przygotowywali budynek dla swojego Guru.

Opowiada Kadambari z SPN: 


„Kiedy pomagaliśmy przy dekoracjach, Gurudźi droczył się z matadźi w świątyni – prosił je, żeby zmieniły wykonany wystrój, włącznie ze zmianą miejsca, w którym stał już jego fotel przygotowany do satsangu. Miejscowa ekipa była radosna i chętna do współpracy, dzięki czemu czuliśmy się naprawdę mile widziani i mieliśmy z wszystkimi dobry kontakt. Pomagaliśmy przy dekoracjach do pewnego momentu, a potem poszliśmy się przygotować do satsangu”. 

Gurudźi poświęcił dużo czasu przed i po satsangu na prywatne rozmowy z wielbicielami z Mauritiusa. Wiele spośród tych osób znało go od dziecka; uczestniczyli również w satsangu. 

Kolejna relacja: 

„W środę wieczorem zostaliśmy poinformowani, że Gurdźi zrobi abhiszekam w świątyni Sri Ranganath o 19:30. Mieliśmy 45 minut, żeby się przygotować i dojechać na miejsce. Pośpieszyliśmy się zatem i zeszliśmy na dół zapytać o transport obsługę hotelu. 

Przyjazny recepcjonista o imieniu Ashvin zadzwonił po „Vicky Taxi” i już po 15 minutach siedzieliśmy w taksówce w drodze do Pana. Pokazaliśmy kierowcy ulotkę z adresem i mapą Rose Hill, na co on odpowiedział: „Mój dom znajduje się w pobliżu świątyni i ja go znam. Chodziliśmy do tej samej szkoły ze Sri Swamim Vishwanandą”. Powiedzieliśmy więc, że w takim wypadku, nie ma dla niego wymówki i musi przyjść na satsang i darszan Gurudźiego! Zareagował trochę nieśmiało – powiedział, że jest zajęty, a dwójka jego dzieci jest dość niegrzeczna. Nalegaliśmy jednak, zapraszając go z całą rodziną. 

Następnego dnia, krótko po tym jak Gurudźi zakończył swój abhiszekam na Giridharidźim, przed świątynią zatrzymał się samochód i wysiedli z niego sąsiedzi z całą rodziną. Podeszli bliżej, ale zachowywali się trochę niepewnie. Gurudźi oczywiście wyszedł ich powitać i serdecznie ich pobłogosławił. Byli bardzo wzruszeni i zapewnili, że przyjdą na satsang i darszan”. 

Tuż przed rozpoczęciem satsangu zaczęli pojawiać się uczestnicy pielgrzymki z Rosji, Europy i Chin.


Gurudźi poprowadził satsang w swoim ojczystym języku – po kreolsku. Mimo, że niewiele rozumieliśmy, sprawiało nam przyjemność słuchanie go mówiącego we własnym języku.

SATSANG




Gurudźi rozpoczął satsang śpiewając bhadźan: „Tum Hamare Te Prabhudźi, Tum Hamare Ho, Tum Hamare Hi Rehenge, O Mere Prijatam”, a następnie omówił jego znaczenie.

Oto co między innymi powiedział w nawiązaniu do tego badźanu:

- Możemy udawać na zewnątrz, że jesteśmy szczęśliwi – ludzie często udają. Prawdziwe szczęście można znaleźć tylko w swoim wnętrzu.

- Ignorancja czyni nas nieszczęśliwymi. Kiedy mamy jakieś pragnienie i ono się spełni, stajemy się chciwi, a kiedy się nie spełni, wpadamy w złość.

- Każdy jest ograniczony trzema gunami. Poddając się Panu, wyzwalamy się z nich, ponieważ Pan jest ponad gunami, nawet kiedy inkarnuje w ludzkim ciele.

- Mamy wieczną relację z Bogiem. Daje to wewnętrzną satysfakcję i jest prawdziwym sensem życia. Kiedy zdamy sobie z tego sprawę, będziemy już zawsze szczęśliwi.

- Duchowość weekendowa: odwiedzanie kościoła/świątyni/meczetu tylko w weekendy... To uszczęśliwia tylko na jakiś czas. Szczęście przychodzi i odchodzi.

Potem Gurudźi zaśpiewał z wszystkimi swój ulubiony bhadźan „Sabse Oonchi Prema Sagai”, po czym mówił na temat jego znaczenia:

- Modlitwa bez oddania jest bez znaczenia.

- To, co ludzie nazywają miłością jest ubijaniem interesu, biznesem. Kiedy interes się układa, wszystko jest ok, a kiedy nie, wszystko się rozsypuje. Tutaj działają cechy radźasowe.

- Nie wszyscy są w tamasie, większość jest w radźasie. Radźasowe osoby postępują dobrze, dopóki wszystko się dobrze układa. Gdy jest źle, ich postępowanie przestaje być dobre.



- Tulsidas Goswami w „Ramczaritramanach” powiedział, że weekendowa duchowość jest tylko na pokaz, poświęcamy jej uwagę tylko wtedy, gdy mamy czas. I co się wtedy dzieje z duchowością? Jest obecna tylko wtedy, gdy mamy na nią czas.

- Tak często robią ludzie – od czasu do czasu idą do świątyni/kościoła/meczetu. Ale to prowadzi donikąd. Nie przebudzi bhakti, tego pełnego Miłości oddania.

- Czysta Miłość może się przebudzić tylko poprzez prawdziwe oddanie.

- Kryszna powiedział: poddaj się mnie.

- Czy można powiedzieć swojemu umysłowi, żeby się przestał działać? Nie można! Używamy go od dziecka. Myślimy przy pomocy umysłu, robimy interesy w życiu przy jego pomocy, osiągamy sukcesy, planujemy nasze życie... Nie można sprawić, żeby umysł się zatrzymał.

- Co zarządza umysłem? Pięć zmysłów – pancza tattva. Nie da się powstrzymać ich działania.

- Nie możemy zamienić funkcji naszych zmysłów. Nie możemy prosić naszych oczu, żeby słuchały albo uszu żeby jadły. Każdy zmysł ma swoje zadanie. 

- Nie da się przestać myśleć, ale można zadecydować, o czym będziemy myśleć i czym będziemy karmić nasz umysł.

- Kryszna powiedział: „Niech umysł będzie skupiony na mnie. Rób co masz do zrobienia, ale pozwól, żeby umysł był skupiony na mnie”.

Gurudźi odpowiadał również na pytania.

P: Czy kobieta może robić abhiszekam na lingamie Śiwy?

O: Zgodnie z Śastrami nie. Ale jeśli Guru cię o to poprosi, wtedy to jest ok.

P: Dlaczego Kryszna był bliski zabicia Bhiszmy kołem od rydwanu?

O: Najciekawszą częścią „Mahabharaty” jest ta, w której Kryszna bierze koło rydwanu, żeby zabić Bhiszmę. Żeby zrozumieć to pytanie należy wrócić do momentu, kiedy zapadały decyzje, kto ma mieć po swojej stronie armię Kryszny a kto samego Krysznę.

Kiedy Ardźuna wybrał Krysznę, a Durjodhana, z powodu swojej dumy, armię Kryszny, Kryszna przysiągł, że nie będzie walczył.

Przed Mahabharatą Bhiszma powiedział Karnie, żeby nie wchodził na pole bitwy dopóki Bhiszma na nim jest. Dopiero kiedy Bhiszma upadnie, na pole bitwy może wkroczyć Karna.

Jedenastego dnia wojny Mahabharaty Bhiszma zrozumiał, że Kryszna to Iśwara Parama Kryszna, Satćidananda Wigraha. Nie potrzebował nikogo, żeby mu wyjaśnił, kto stoi przed nim. Mimo że Kryszna miał postać zwykłej istoty ludzkiej, wiedział, że jest On samym Śriman Narajaną.

Kryszna był inny, niż wcześniejsi awatarowie, którzy inkarnowali na ziemi. Był pełną inkarnacją.

Podczas wojny Bhiszma powiedział, że spowoduje, iż Kryszna weźmie broń i będzie walczył.

Ardźuna dyskutował z Kryszną – prosił Go, żeby Kryszna pozwolił mu zaniechać walki z wujem, na co Kryszna odpowiedział: „Jeśli ty nie wykonasz tego, co należy do twojej dharmy, ja go zabiję”. Ardźuna zapytał: „Dlaczego chcesz go zabić? Sam powiedziałeś, że nie weźmiesz żadnej broni do ręki”. Kryszna odpowiedział: „Sam stworzyłem to prawo i sam mogę je anulować”.

To zdanie jest bardzo ważne. Pan nie jest związany żadnym ze swoich praw, nawet jeśli sam to prawo stworzył. Nie ma takiego prawa, które może związać Pana. Kryszna pokazał to Bhiszmie, ponieważ Bhiszma chciał zobaczyć jak Kryszna łamie swoje własne prawo (obietnicę, że nie weźmie broni do ręki). Wszyscy wcześniejsi awatarowie okazywali posłuszeństwo. Na przykład Rama został skazany na wygnanie i zgodził się na nie. Ale Kryszna był inny, powiedział: „Ja stworzyłem to prawo i nie jestem niczym ograniczony”.

Kiedy Kryszna podniósł koło, co zrobił Bhiszma? Powiedział: „Zabij mnie! Tego właśnie chcę!”.

Cała Mahabharata była stworzona przez Krysznę. Nawet jeśli Kaurawowie myśleli, że to oni walczą, było to możliwe, dlatego, że sam Kryszna się na to zgodził.

Ponieważ głowa Barbarika obserwowała pole bitwy podczas Mahabharaty, Kryszna zapytał go: „Czyją zasługą jest zwycięstwo Pandawów?”. Barbarik śmiał się z Ardźuny. Wtedy Ardźuna zapytał: „Dlaczego się ze mnie śmiejesz? Żartujesz sobie ze mnie? Nie wiesz kim jestem?”. Barbarik odpowiedział: „Tak, tak wiem, jesteś Ardźuna. Śmieję się z twojej arogancji”. Ardźuna na to: „Jak możesz powiedzieć, że jestem arogantem. Właśnie wygrałem wielką wojnę”. Barbarik odparł: „Widzę jak twoja arogancja cię zaślepia, nie widzisz nawet tego, że to nie ty walczyłeś. Wszystko co robiłeś wykonywał dla ciebie Kryszna. Z góry widziałem tylko Krysznę”. Dodał jeszcze: „Wszystkie strzały, które wystrzeliłeś w stronę wroga, poprzedzała Sudarszana Czakra. Kryszna jest tym, który zrobił wszystko”.

Satsang zakończył się bhadźanem, który Gurudźi zaśpiewał z wszystkimi, następnie wykonano arati do Kryszny. Potem Gurudźi przez ponad godzinę rozmawiał z ludźmi – z każdym z osobna. Wszystkim zaoferowano tradycyjny maurytyjski prasad.





Następnie wielbiciele z Mauritiusa oraz kilku nowoprzybyłych pielgrzymów zasiadło razem do rodzinnej kolacji. Gurudźi śpiewał bhadźany i śmiał się z wielbicielami.


Późno w nocy, a w zasadzie już wczesnym rankiem, obejrzeliśmy mały pokaz fajerwerków.




To nocne przejście od duchowych nauk do rodzinnego spotkania było piękne i tak proste. Mieliśmy okazję czerpać wiedzę i mądrość z opowieści o Panu Krysznie oraz doświadczać mistycznie cudownych praktyk bhakti jogi naszego Mistrza.

Mogliśmy również doświadczyć odrobiny Miłości, jaka istnieje między Bogiem a Jego ukochanym stworzeniem, spędzając czas ze sobą, ciesząc się towarzystwem innych. Wszyscy wielbiciele byli przepełnieni szacunkiem, wdzięcznością oraz oddani służbie dla Gurdźiego. Tak właśnie musiało być pomiędzy gopami i gopi, a ich ukochanym Gopalem – proste doświadczenia przepełnione Miłością.

0 komentarze :